Jej pytanie lekko zaskoczyło mnie. Bezpłodność z reguły jest nieuleczalna, ale warto sprawdzić w księgach.
Uśmiechnąłem się lekko i pstryknąłem. Nagle pojawiła się księga, otoczona płomiennymi obłokami, otworzyła się na danej stronie. Przekrzywiłem usta.
- Niestety, bezpłodność jest nieuleczalna- odrzekłem i spojrzałem na Lunę, która opuściła głowę. Zasmuciła się. Podszedłem do niej, przytuliłem ją... przecież nie musimy mieć swoich młodych, całe życie może być tylko dla nas, no bo... szczeniaki to też ogromny obowiązek liczący się z różnymi też nieprzyjemnościami, wiecznie oczy dookoła głowy, trzeba pilnować, aby się żadnemu nic nie stało.
- Cóż, mówi się trudno- powiedziała Luna, nie spojrzała na mnie tylko załamana patrzyła na ziemię.
- Może, lepiej będzie jak się rozstaniemy
- Co?- zerwała się Luna
- No bo, skoro ja nie mogę ci zapewnić potomstwa, to może zrobi to inny basior
- Ale już nie ma innych basiorów dla mnie, ty jesteś dla mnie tym jedynym...
- Serio?
Luna kiwnęła głową, potwierdzając swoje słowa. Na prawdę, ale ulżyło mi
- Taak i nie waż się myśleć, że jest inaczej, dobrze?
Pokiwałem głową. Luna położyła się ponownie, ale nie ukrywała załamania.
- Dalej się nad tym załamujesz?
- Trochę, ale ważne że jesteś ze mną
- No właśnie, cieszę się, że myślisz pozytywnie bo sama przecież nie jesteś
- No taak, ale...
- No dobrze, dla ciebie poszukam jeszcze jakiś sposób na bezpłodność, a może się coś znajdzie
Lunie poprawił się humor, pomachała ogonem.
- Ale jutro, bo dziś jestem już zmęczony
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz