- A więc Exan, jeśli nie potrafisz powstrzymać tego impulsu, jakim się poprowadziłeś.. nie powinieneś zostać medykiem!- powiedziała to tak, jakbym był dla niej za głupi i to tak w bezczelny i chamski sposób. Jej słowa spowodowały, że zagotowało się we mnie jak we wrzącym kotle. Zacisnąłem zęby i myślałem tylko "opanuj się, opanuj się... to tylko beznadziejna, cięta riposta jakiejś durnej wadery... " Nabrałem trzy wdechy.
- Coś jeszcze?- zapytałem spokojnie, rzucając waderze kamienne spojrzenie
- Nie- powiedziała bez jakiejkolwiek chęci rozmowy ze mną. I dobrze.
- Prawdziwy medyk, powinien przygotować się na śmierć swojego pacjenta, i nie przywiązuj się zbytnio
Nie wytrzymałem.
- Kim ty w ogóle jesteś, żeby w tak chamski i bezczelny sposób wypowiadać mi, że nie jest ze mnie prawdziwy medyk!
- Po prostu to widzę... I NIE! Unoś się, proszę
- Bo co? Według mnie jesteś chamska i zbyt pyskata, aby mnie oceniać, nic o mnie nie wiesz! nic o mnie nie słyszałaś, a oceniasz mnie w taki sposób. Nie jesteś byle bogiem, moja droga! możesz być lepsza, możesz być gorsza ode mnie... gówno mnie obchodzi jaka jesteś i kim jesteś, z chamstwem nie chcę mieć nic wspólnego...
- To tyle?- odparła bez uczuciowo wadera
- Tak, tyle...
- W takim razie miło się gawędziło- I wyszła.
- Głupia Ameba- szepnąłem, gdy wadera oddalała się. Kur** no!
***
Chyba ją zbyt mocno potraktowałem~ pomyślałem, gdy przeglądałem kartki księgi o ziołach. ~ Niby zachowała się chamsko, ale przecież nie musi być taka, aż do szpiku kości, może zdołam dostrzec w niej, choćby krzty dobra. Może powinienem ją odnaleźć? ~ Nie co ty gadasz! Jeszcze cię obrzuci mięsem, zobaczysz, wspomnisz moje słowa~ odezwał się moje wewnętrzne ja. Ale przecież warto spróbować, co nie?? A co do tego ma rację, żaden ze mnie medyk skoro nie potrafiłem ocalić czyjegoś życia, jaki ze mnie medyk, gdy nie potrafię opanować swoich emocji! Jaki ze mnie medyk, skoro nie potrafię wysłuchać drugiej osoby, która ma mi do przekazania coś ważnego, nawet jak to zaboli. Zatrzasnąłem księgę. Idę do niej!
Poderwałem się i wyszedłem z jaskini, po czym wypytywałem napotkanych wilków o Shairen. Widziano ją ostatnio nad rzeką... potem napotkałem Lunę, która nie miała ochoty na rozmowy... strasznie ją bolała głowa. Z racji tego, że to moja kochana, pobyłem chwilę z nią... później ni stąd, ni zowąd pojawiła się Shairen. Na mój widok nie zmieniła wyrazu obojętności.
- Szukałeś mnie, Exan?
- Luna, możesz mnie zostawić na słówko z Shairen
Luna pokiwała głową i odeszła. Gdy Luna była daleko, podszedłem do Shairen
- Shairen?
- A jednak znasz moje imię...
- Błagam nie przerywaj mi!- wypaliłem, ale tym razem spokojnie- No bo chcę cię przeprosić
Shairen nie odpowiedziała, tylko patrzyła się na mnie... wiedziała, że mam jej coś do powiedzenia
- Ja wiem, że przesadziłem i miałaś rację, żaden ze mnie medyk, skoro nie potrafię zapanować nad emocjami, wysłuchiwać innych nawet jak mnie to osobiście zaboli... przepraszam, że nazwałem cię chamską... może ostro zaczęłaś i może w ten sposób chciałaś mi coś przekazać, nie wiem... nie nam się na waderzych przekazach charakteru, ale dziękuję że mi to uświadomiłaś i na serio... przepraszam
<Shairen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz