Słyszałem, jak Shairen minęła mnie i zaczęła odchodzić. Nie zatrzymywałem jej, domyślając się, że teraz pewnie chce spędzić czas samotnie. Trochę zabolało mnie, że się nie pożegnała, ale szybko o tym zapomniałem. Krajobraz ponownie pochłonął całą moją uwagę.
- Nadal tutaj stoisz?
Wzdrygnąłem się i odwróciłem głowę w stronę Heroiki, która stanęła obok mnie. I pomyśleć, że nawet jej nie usłyszałem...
- Na to wygląda... - mruknąłem.
- Tundra potrafi być piękna - stwierdziła wadera, spoglądając na krajobraz. Musiałem przyznać jej rację. Mimo iż niełatwo było tu przeżyć - polować, nie zamarznąć w zimie i nie dać sobie odebrać terytorium - tundra rzeczywiście miała swój urok. Szczególnie podczas wschodów i zachodów słońca oraz nocy, kiedy na niebie pojawiała się wielobarwna zorza polarna.
>>> <<<
Nadeszła noc, więc położyłem się spać. Ale co udało mi się usnąć, budził mnie koszmar. W końcu, po czwartej pobudce, dałem za wygraną i wyszedłem z jaskini. Wciągnąłem do płuc chłodne nocne powietrze i rozejrzałem się wokoło. Miałem wielką ochotę na spacer...
Uznałem, że krótka przechadzka, nawet w środku nocy, nie zaszkodzi mi. Ruszyłem więc wydeptanym ścieżkami, wijącymi się między wzgórzami, gdzieś przed siebie. Wędrowałem tak już od dłuższego czasu, gdy w pewnym momencie poczułem spadające na moje futro krople deszczu.
Deszcz? Naprawdę? - pomyślałem. Do mojej jaskini było dość daleko, a nie miałem cienia wątpliwości, że zaraz zacznie się ulewa. Musiałem znaleźć jakieś schronienie...
Nie namyślając się długo, wszedłem do pierwszej napotkanej jaskini. Otrząsnąłem się z wody i dopiero wtedy zobaczyłem, że w jaskini ktoś już śpi...
Shairen.
<Shairen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz