Wysłuchałam tego, co miał mi do powiedzenia, a gdy skończył przez chwilę milczałam wpatrując się w basiora spokojnie.
- Nie potrzebuję twoich przeprosin - odezwałam się w końcu głosem pozbawionym emocji. - Naprawdę, bywam chamska, nie mogę się nie zgodzić. W dodatku skrajnie szczera. - Zrobiłam przerwę na głośne westchnięcie. - Po prostu nie zwracaj uwagi na moje zachowanie, gdyż w mojej naturze leży prawdomówność, przez co często grabię sobie u innych.
Dodałam jeszcze, że wtedy, gdy rzucałam uwagę o beznadziejności Exana jako medyka, naprawdę moim zamierzeniem nie było zrażenie go do siebie, lecz zmotywowanie go. W mój dosadnie szczery i bezczelny sposób, ale nadal jest to motywacja.
Właściwie, to właśnie gdy to mówiłam dotarło do mnie, dlaczego ten wilk zachowywał się wobec mnie tak, jakbym mu całą rodzinę wymordowała. Zresztą, i tak od samego początku nie mogłam liczyć się z niczym innym, jak z odrzuceniem ze strony basiora – bo przecież jestem, jaka jestem, czyli okropna z charakteru. Od czasów wydalenia mnie z poprzedniej watahy stałam się zupełnie inna, a przez swoje zachowanie udało mi się z każdego napotkanego wilka zrobić wroga, nawet, jeśli tego nie chciałam. Smutne, ale taki już mój ,,urok" osobisty, da się przyzwyczaić. Mi akurat nijak taka kolej rzeczy nieprzeszkadzała, aczkolwiek myślę, że moi wrogowie nadal niezbyt mile wspominają moją osobę.
- Shairen! - Głos Exana był podniesiony i nieco zdenerwowany, przez co poznałam, iż zapewne powtarzał moje imię conajmniej kilka razy. Spojrzałam na niego nieco zdezorientowana, a dopiero po chwili dotarło do mnie, że odrobinę się zamyśliłam.
Bez słowa zaczęłam odchodzić, odstawiając swoje melancholijne myśli na bok, a ich miejsce zastępując planami na dzisiejszy dzień.
<Exan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz