Gdyby zaczęła pić krew waderki, nie byłoby jeszcze tak źle. Jednak gdyby wyssała z niej większość tego życiodajnego płynu, tym samym doprowadzając małą do śmierci, nie uniknęłaby wygnania... Nawet Yesterday nie zdołałby jej uchronić. A Heroica byłaby zupełnie załamana...
Wampirzyca potrząsnęła głową, aby odgonić natrętne złe myśli. Tym samym wprowadziła Raptor w stan bliski zwróceniu ostatniego posiłku. Młoda wilczyca jęknęła cicho, dając tym samym do zrozumienia dorosłej waderze, że jej stan nieco się pogorszył. Alt zatrzymała się i położyła tymczasową podopieczną na śniegu, dając jej czas na chwilę odpoczynku.
– Ja... ja zaraz wracam – mruknęła, czując rosnące coraz bardziej pragnienie. Jej nos, czuły na zapach krwi, pochwycił woń niedawno zdechłego leminga, nadającego się idealnie na zaspokojenie pierwszego głodu. Do Owadziego Lasu nie było w końcu tak daleko, tam upoluje sobie jakiegoś ptaka albo renifera... A mięso nada się dla watahy.
Wampirzyca wybiegła trochę w przód, gdzie znalazła ciało zamarzniętego leminga, jeszcze delikatnie ciepły i z przepyszną, płynną krwią. Zatopiła kły w martwym zwierzęciu i szybko wyssała z niego życiodajny płyn. Posilona, oblizała pysk i wróciła do czekającej na nią Raptor.
– Jesteś gotowa? – zapytała Alt, spoglądając na niewielką waderkę. Ta kiwnęła głową, więc wilczyca podniosła ją i kontynuowała wędrówkę w stronę tajgi.
Nagle, po kilku minutach, do jej uszu dotarł stłumiony przez śnieg odgłos czyjego upadku. Wampirzyca bez słowa postawiła podopieczną na ziemi, by nie narażać jej na kłopoty żołądkowe i spojrzała za siebie. Wśród białego puchu dostrzegła jasny wilczy ogon... Jednocześnie z wyjątkowo słabym powiewem wiatru do jej nosa dotarł znajomy zapach.
– Aiden? – zawołała, robiąc kilka kroków w stronę wilka. Gdy basior uniósł głowę, miała już pewność, że to on. Szybko chwyciła Raptor do pyska i pobiegła w kierunku niedawno poznanego osobnika.
– O, hej, Altair – odpowiedział z nieco dziwną intonacją głosu. – Gdzie tu mogę znaleźć jakąś jaskinię?
– Em... Aiden, jesteś na równinie – zauważyła czarna wadera, położywszy uprzednio niesione szczenię na ziemi. – Tu nie ma jaskiń.
– Na... równinie? – upewnił się basior, rozglądając się z niedowierzaniem w koło. – Ale... przecież widzę drzewa!
– To... coś... źle widzisz – odparła wampirzyca, gapiąc się na niego ze zdziwieniem. Co mu się działo? Wkręcał ją? A może to zimne powietrze uderzyło mu do głowy? Chyba, że... – Jadłaś ostatnio jakieś rośliny?
– No, takie jakieś ziółka... Całkiem dobre były.
– No i wszystko jasne – westchnęła Alt. – Czekaj tutaj, dobra? Zaniosę do lasu Raptor i zaraz wracam. Pamiętaj, nie ruszaj się stąd.
Powiedziawszy to, wadera chwyciła podopieczną i pognała ile sił w łapach w kierunku tajgi. Miała nadzieję, że Aiden jej posłucha... Basior z halucynacjami i zima na Północy na pewno nie byli dobrym połączeniem.
<Aiden?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz