Lily zaraz po wygramoleniu się z zardzewiałego wagonu opadł na grunt. Nadal słyszał szybkie łomotanie swojego serca. Tylko ludzie mogli stworzyć taką chorą maszynę. Głośne, klaustrofobiczne i zdecydowanie za szybkie.
- Co to za miejsce? - zapytała Nightmare.
Jej wcale nie kręciło się w głowie. Jak gdyby nic łaziła sobie po obszernym pomieszczeniu.
- Cholera wie - parsknął basior, podnosząc wzrok. Ciekawość zmotywowała go do wstania i dokładnego obejrzenia jaskini.
Kolejne cholerne pochodnie, kilka kilofów i coś, co wyglądało jak wielka, płaska kładka wisząca na linie. Kiedy Lily podszedł bliżej, zobaczył pod kładką jedynie ciemną otchłań. Zapewne to coś służy lub służyło ludziom za windę.
- Zjeżdżamy?
Basior zobaczył swoją towarzyszkę, tą wariatkę, która podchodziła do niego z pochodnią w pysku. Pokręcił natychmiastowo głową.
- Na tym? Nie wygląda zbyt stabilnie - ocenił - Te liny muszą mieć kilkadziesiąt lat. Najpewniej spadniemy, nie zdążysz nawet kiwnąć palcem.
- A widzisz tu inną drogę?
- Widzę.
- A gdzie?
Wskazał łapą na tory. Na upartego dało by się wspiąć po nich z powrotem.
- Boisz się? - prychnęła Nightmare.
- To się nazywa logiczne myślenie. Spójrz na to z innej strony. Nie mamy jedzenia. A ja powinienem wrócić, jestem potrzebny naszym braciom i siostrom, tam, na górze.
Wadera przez chwilę nie odpowiadała, a potem podeszła do starej windy.
- Znam się na tym - Wskoczyła na drewnianą platformę.
- Uważaj, bo podpalisz liny - Basior spojrzał na pochodnie, którą ta nadal trzymała w pysku - Nawet nie wiesz, co jest na dole.
Powiedział to dokładnie w chwili, podczas której Nightmare rzuciła pochodnie w otchłań. Usłyszeli przytłumione wybuchy, trwało to niecałą minutę. Windą lekko zakołysało, ale szara wadera nadal na niej stała.
- Czemu boisz się iść ze mną? - zapytała - Cały dynamit już wybuchł, nie mamy się czego obawiać....
Lily zaśmiał się ponuro, jeszcze raz zerkając w otchłań. Nightmare była naprawdę lekkomyślna. Chciałby nie być odpowiedzialny za takie szalone przypadki. Miał nawet ochotę przeciąć liny, ale sumienie mu nie pozwalało.
- Mów za siebie - syknął - Masz wspaniałe skrzydła. Możesz w każdej chwili stąd wylecieć, a mnie nic nie uratuje przed upadkiem z wysokości. Taka głupia, bezsensowna śmierć.
- Ty miałeś skrzydła - zauważyła wadera - Jak to się stało, że już ich nie masz?
- Przez taką naiwność.
Skłamał. Chociaż, może to po części była prawda. W końcu był to czas, kiedy Lily robił wszystko dla niesamowitych wrażeń, jak na przykład atakowanie dwójki uzbrojonych ludzi w pokedynkę. T
Ale tak naprawdę nie znał prawdziwych okoliczności utraty drogocennych skrzydeł. Może była to sprawka Kiby? O! Na pewno jej. Ona pewnie też nasłała na niego i Nightmare tego lodowego potwora.
Pamiętajcie: co złego to Kiba.
- Nie mogę tu tak bezsensownie zginąć - westchnął, siadając - Jestem prawą ręką Alfy. Zresztą jestem wojownikiem, a nie archeologiem.
Tashi, pomyślał basior Beta. Obiecał wyszkolić tego szczeniaka na wojownika. I głównie dlatego wolał wyjść na powieszchnie w jednym kawałku.
- Chodź! - zawołała wilczyca.
- Nue, to ty chodź! Ja przynajmniej muszę wracać. Życzę powodzenia.
Nightmare nie odpowiedziała. Złapała za linę i winda zjechała powoli, głośno skrzypiąc, w dół. A niech się na tych linach powiesi :<.
Chyba najwyższy czas wrócić i przetestować ten drugi korytarz. Tak.... niby nie powinni się rozdzielać. Ale Nightmare sobie poradzi: ba, nawet bardziej pasuje na maga, niż na wojowniczkę. Ale coś w niej było, co działało basiorowi na nerwy, i ich rozdzielenie zapewne lepiej wyjdzie na zdrowie obojgu.
Lily z burczącym brzuchem rozpoczął mozolną wspinaczkę po torach.
< Nightmare? > Lily dostał -50 do nastroju ponieważ ma klaustrofobię -.-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz