Tashi próbował jeszcze wiele razy odnaleźć swoje ślady, trop, który doprowadziłby go spowrotem do wilków – jednak jego starania spełzły na niczym. Miał wrażenie, że jedynie gubi się jeszcze bardziej, coraz dalej wchodząc w las, dlatego postanowił w końcu zaprzestać usilnego poszukiwania drogi powrotnej. W niczym nie pomagał też panujący w lesie mrok; nadal było ciemno – świt jeszcze nie nastał, choć słońce zdawało się niedługo już wzejść nad horyzont, a drzewa dodatkowo rzucały na śnieg długie, wąskie cienie. Tak właściwie, to zaskakujące, jak szybko zdążyli się wszyscy z ich grupy przenieść z tundry do tajgi; wyruszyli w nocy, a bliscy dotarcia na miejsce byli jeszcze przed wschodem słońca. Och, swoją drogą... Pewnie już wyruszyli w dalszą podróż. No bo kto przedłużałby postój ze względu na jednego, nic nie wartego szczeniaka?
Jęknął cicho, w tej chwili siedząc tak zupełnie samemu pośród drzew, na zimnym śniegu, nie mając pojęcia, co mógłby ze sobą zrobić. Mróz nieprzyjemnie kłuł szczeniaka w zad, jednak ten już nie zwracał na to uwagi. Patrzył się nieprzytomnie w biały puch i myślał o tym całym zdarzeniu, o nowej watasze, i o swoim błędzie...
Heroica była innym wilkiem, niż te, które znał do tej pory. Była opiekuńcza, miła... ale jednocześnie rygorystyczna wobec nieposłusznych szczeniąt. Była naprawdę dla niego dobra... Kiedy po raz pierwszy zobaczył jej troskliwe, przyjazne spojrzenie, przypomniał mu się pewien wilk, którego delikatny uśmiech w tamtej chwili przemknął mu przez myśli. W tej chwili znów ujrzał pysk zmarłego basiora... I wspomnienie o nim ponownie zabolało Tashiego.
Szczenięta mieszkające razem z nim w jednej jaskini traktowały go obco i wcale im się nie dziwił. Nie potrafił natomiast zrozumieć ani zachowania Heroiki, ani intencji, jakimi kierował się Lily ratując Tashiego przed nieuniknioną, jak myślał szczeniak, śmiercią.
Młody wilk poczuł jeszcze boleśniejsze ukłucie żalu na myśl o tym, że miał szansę zyskać towarzyszy, i tej szansy nie wykorzystał. Towarzyszy, którzy nawet, jeśli przestaliby darzyć go taką łaską i dobrocią, to wciąż mogliby pomóc mu przeżyć. Nie, Tashiemu nie potrzebna była bowiem łaska i dobroć; nie oczekiwał od nowopoznanych wilków niczego więcej ponad zapewnienie bezpieczeństwa. Wystarczył mu sam fakt, że z nimi da radę przeżyć... Chciał tylko tego, nic więcej. Chciał żyć, nawet w najokropniejszych warunkach, najgorszym towarzystwie... A on, głupi, zgubił się! Stracił ostatnią szansę na przeżycie w tym okrutnym świecie!
Sam, zostawiony na pastwę losu w nieznanym mu lesie, nie mógł przecież zupełnie nic zrobić. Zdawał sobie sprawę, że jako słaby, zmarznięty szczeniak niedługo umrze, ale nie chciał pogodzić się z tą myślą. Gdyby mógł, to zacząłby rozpaczliwie szukać jakiejś drobnej zwierzyny, czegoś, co choć odrobinę zapełniłoby żołądek Tashiego. Ale nie mógł, bo łapy już zaczynały mu odmawiać posłuszeństwa, powoli odmrażane przez chłodne podłoże... Wilczek próbował je rozgrzać, chodząc nieustannie we wszystkie strony, gubiąc się coraz bardziej i bardziej... Skakał, machał łapami, próbując się wyzbyć tego niewygodnego obciążenia na kończynach, ale ono nie ustępowało.
Nagle usłyszał jakiś szmer. To skupiło uwagę Tashiego, a uszy i oczy natychmiast powędrowały ku odgłosowi. Następnie dotarła do niego woń... ta sama woń, która zaciekawiła Tashiego, ciągnąc jego zmysły, jak i łapy, daleko w las – to przez ten zapach się zgubił!
Wilk zobaczył jakieś poruszenie między krzewami okrytymi jedynie warstwą śniegu, a chwilę potem usłyszał tuż przy swoim uchu ciche słowa, zniżone do szeptu, których jednak nie zrozumiał – a może nawet nie chciał zrozumieć. Nagła, tak bliska obecność wywołała u Tashiego przerażenie. W oczywistym odruchu uskoczył od stworzenia, zapominając o zmarzniętych kończynach, na których boleśnie upadł.
To coś miało śnieżnobiałe futro, niezbyt potężny pysk i parę złotych, strasznych oczu skierowanych wprost w szczeniaka. ,,To coś" górowało nad nim, jednak z pewnością nie było tak wielkie, jak dorosłe wilki, choć zdawało się być do nich podobne... Miało wąski pysk i długi, gruby, ciągnący się za ,,tym czymś" po śniegu ogon. Tashi nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego, ale instynktownie wiedział, że powinien się wycofać. Ta istota z pewnością nie była przyjazna...
— Nie powinieneś być tu sam, w środku lasu — wyszeptało zwierzę, nadal wwiercając się swoim spojrzeniem wprost w oczy szczeniaka. Nieznajomy zbliżył się do szczenięcia i bez dłuższego pogrywania rzucił się ku niemu, wgryzając w grzbiet, nim młody wilk zdążył zareagować. Szczenię pisnęło głośno, przewróciło się i wierzgnęło rozpaczliwie łapami.
Lecz białe zwierzę nie zdążyło porządnie wgryźć się w ciało Tashiego, bo już chwilę potem odskoczyło od szczeniaka jak poparzone, rzucając na niego jeszcze jedno niezdecydowane, odrobinę wściekłe spojrzenie, po czym zniknęło gdzieś między drzewami, uciekając szybko jak najdalej stamtąd.
Tashi na chwilę czuł się ogłuszony, ale gdy szum w jego uszach ustał... usłyszał wycie. Wycie wilka... I wtedy obudziła się w nim nadzieja. Tashi musi dać o sobie znać, nieważne kto to, wróg czy wilk z nowej watahy – to może być jedyna szansa!
Młody wilczek zacisnął zęby z bólu, jaki czuł na grzbiecie, ale zbierając w sobie siły uniósł łeb i najgłośniej, jak był w stanie, zaskowyczał. Niestety, jego żałosne zawodzenie nie było wystarczająco głośne...
Oby ten wilk go usłyszał.
<Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz