Lily nie odpowiadał przez chwilę, gdyż ciągle czuł się dziwnie z powodu ich lekkiej sprzeczki przy windzie. Może faktycznie powinien czasem dać innym szansę? A nie myśleć tylko o sobie i własnych problemach?
- Okej - stwierdził w końcu.
Nightmare lekko się uśmiechnęła, a potem natychmiastowo w jej miejscu pojawił się duży, srebrzysty smok z jasnoniebieskimi końcami łusek.
Wchodzisz? - zabrzmiał głos wewnątrz głowy basiora. Dopiero po chwili zrozumiał, że komunikat pochodzi od przetransformowanej w smoczycę wilczycy. Nie znał się na smokach, ale coś słyszał, że te bardziej uzdolnione posługiwały się z innymi poprzez umiejętność telepatii.
Jedno wiedział na pewno: smoki mogły mieć naprawdę niesamowity i osobliwy głos.
- Jasne, oczywiście.
Lily jednym susem wskoczył po leżącym skrzydle i usadowił się pomiędzy barkami srebrnego smoka.
Spadniesz, jak się nie będziesz trzymał.
- Nie spadnę. Lećmy - powiedział basior. Mocno nim trząsnęło, kiedy Nightmare wystartowała. Było blisko, by zsunął się on po grzbiecie i ogonie smoka.
Skierował wzrok na chmury. Nie chciał patrzeć, jak ziema pod nim zostaje w tyle. Co prawda, kiedy sam latał, nie czuł takiego dyskomfortu, ale to było dobre trzy miesiące temu.
- Łał - zdołał wykrztusić, kiedy odważył się spojrzeć w dół i ujrzał Rzekę Leminga, która teraz wydała mu się niesamowicie piękna.
Po części żałował, że jest jeszcze dzień. Pamiętał nocne spacery w obłokach i małe światełka, będące jaskiniami.
O czym myślisz? - zapytała go smoczyca. Emanowała swego rodzaju szczenięcą radością, zupełnie tak, jakby był to jej pierwszy tego typu lot od bardzo dawna.
- A o niczym. Wybacz moje zachowanie w kopalni, wiesz... nie jestem zbyt przykładnym przykładem dobrego Bety. Przepraszam.
Lily musiał wrzeszczeć, żeby przekrzyczeć wiatr Północy (nie mylić z Północnym Wiatrem).
Też miewam gorsze dni, nie przejmuj się tym.
Lily wychylił się nieco, widząc, że zniżylu lot. Zrobiło mu się nieco przykro, gdyż nie zdążył nacieszyć się wystarczająco okazją lotu.
- Już lądujemy?
Wkrótce zacznie padać śnieg, czuję to. A przez niego nigdy nic nie widzę.
- Fakt, ja też nie.
Nightmare wyladowała twardo przy od niedawna zamarzniętej rzece Leminga. Zmieniła się z powrotem w wilczą formę, jednak Lily nie zdążył wcześniej zejść i w wyniku tego prawie na nią spadł.
- Wracajmy do Owadziego Lasu - zarządził basior Beta, otrzepując się ze śniegu.
Wadera pokiwała głową. Szli już dobry kwadrans, jednak nadal nie trafili do Owadziego Lasu. Basior nie czuł też ani jednego, znanego mu zapachu. Śnieg, jak przewidywała towarzyszka, wkrótce zaczął padać.
Po drodze natknęli się na zwłoki młodego łosia. Lily podszedł do nich, by zabrać je ze sobą, i wtedy zobaczył coś dziwnego.
Łoś miał rozszarpana tętnicę, ale wyjatkowo mało krwi wylanej na śnieg. Dokładniej, to aż sześć kropel.
- Cassie - szepnął
- Słucham?
- Cassie tu polowała.
- Skąd wiesz? - Nigdhtmare podeszła bliżej.
- Bo czuć - skłamał wilk.
Jakoś nie lubił rozpowiadać o dziwnej przypadłości tej niesprawiedliwie wydalonej wadery.
- Była naszą Gamma, zanim dołączyłaś, została wyrzucona, i od tamtego czasu nigdy już nie pojawiła się na terenach Watahy Krwawego Szafiru. Altair mówiła, że przyłączyła się tymczasowo do naszych wrogów, wilków z Watahy Niezwyciężonych Wojowników. A teraz musisz wiedzieć, że....
- .... że jesteśmy na terytorium wroga? - wtrąciła Nightmare.
Lily pokiwał głową, zauważając zaniepokojenie, jakie malowało się na twarzy wadery.
- Wracajmy, zanim nas tu ktoś namierzy, bo tak się składa, że jesteśmy z nimi bliscy wojny.
Zanim Night zdążyła, broń boże, zaprzeczyć, oboje usłyszeli wycie, najpierw jednego, a potem całej gromady wilków.
- Zwiewajmy.
< Nightmare? > Sory, że takie długie, ale jak jest wena, to trzeba korzystać =>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz