Rozejrzał się za starą, srebrzystą wilczycą; oczy szczenięcia szybko wyłapały opiekunkę leżącą w kącie jaskini, ogrzewającą tyle szczeniąt, ile mogła, swoją długą, grubą sierścią. Nie trzeba było wilka o spostrzegawczym oku, by zauważyć, że i niemłodą wilczycę dopadły już udręki niesione przez złowrogie, mroźne wiatry i chłodne noce. Była zmęczona tymi okrutnymi mrozami i opieką nad szczenięciami.
Tashi nie potrafił zasnąć. Nawet w swoim własnym, zadbanym legowisku – stosem cienkich skór reniferów – leżącym w najdalszym kącie groty, czuł na swoim grzbiecie liźnięcia wiatru wpadającego do jaskini przez niezakryte wejście do niej, co odpędzało spokojny sen od szczeniaka.
Tego dnia, gdy tajemniczy basior uratował młodego wilka z przerażających mokradeł, Tashi dostał się do tej jaskini, gdzie zaczęła opiekować się nim Heroika. Nie wiedział o niej nic, prócz jej imienia. Niewiele więcej wiedział o tym czarnym wilku, Lily'm. Nie widział go już wcale od tamtego dnia, w którym basior ocalił życie jednemu, słabemu szczeniakowi.
Pewnie to dlatego, że częstotliwość wizyt w ich grocie zmalała wraz z następnym dniem po dołączeniu Tashiego do grona szczeniąt oddanych pod opiekę srebrnej wilczycy – przerażające, zwłaszcza dla niego, mrozy nadeszły zupełnie niespodziewanie, już następnego dnia po tym, jak pod swoje skrzydła przygarnęła go Heroica. Wszystkie inne szczeniaki były od niego znacznie starsze – musiały już choć raz doświadczyć tego strasznego, nieustępującego zjawiska. A on, w przeciwieństwie do reszty, poczuł „porę mroźnych dni" – raz usłyszał to padające hasło w poprzedniej watasze – na własnej skórze. Wtedy zrozumiał, że nadchodzące chłody będą dla niego jeszcze gorszym okresem niż tydzień spędzony na mokradłach po porzuceniu przez swoje dawne stado. Gdy tak przyszło mu to do głowy, poczuł strach na myśl o tym, że gdyby ten wilk go zostawił... Gdyby nikt go nie znalazł... Już następnego dnia byłby martwy. Czy to szybciej z wycieńczenia i głodu, czy też dobity przez zimno, które nadeszło zupełnie niespodziewanie...
— Nie śpisz? — usłyszał Tashi gdzieś z kąta jaskini... Z tego kąta, w którym leżało przecież jedynie jego posłanie... Ciemnoszary wilczek odwrócił się ku szczeniakowi, który zdążył już się wygodnie umościć na jego miejscu odpoczynku. Musiał tam przeskoczyć pod nieuwagę Tashiego, a teraz patrzył tymi złośliwymi, zielonymi oczami wprost w niego; marznącego niedaleko od wejścia do jaskini, chuderlawego szczeniaka.
Szary wilk pomyślał, że lepszym wyborem byłoby nie rozpoczynanie kłótni z młodym złośliwcem. Brązowy basiorek od początku uwziął się na słabszego od siebie „nowego", ale pewne zdarzenie zniechęciło młodego wilka do dalszego dogryzania Tashiemu... na jakiś czas. Po tym, jak szary przypadkiem urwał ucho wrednemu basiorkowi, gdy ten próbował ukraść mu porcję lemingów, brązowy wilk z odjętym jednym uchem trzymał się na dystans, knując niemiłe plany wobec swego nowego wroga.
Z pyszczka młodego wilka, wraz z kłębkiem pary uleciało ciche westchnienie. Zignorował prowokujące chrapanie brązowego szczenięcia i wpatrzył się w przejście wyznaczające granicę między przytulną jaskinią a dworem. Tam, na zewnątrz, zobaczył wielkie chmury prędko sunące tuż przy ziemi; to był potężny wiatr niosący ze sobą śnieg daleko, poza znane mu tereny.
Niedługo mieli się przenieść... w jakieś lepsze miejsce, na przyjaźniejsze zimą dla wilków tereny. Tashi słyszał rozmowę Heroiki z inną dorosłą wilczycą; mówiły o tym, że podróż musi się zacząć niezwłocznie, gdy tylko pogoda zrobi się przyjemniesza. Zabranie tylu szczeniąt w takich warunkach pogodowych musi być trudne, dlatego wymaga to dobrego zorganizowania.
Pragnienie snu dotknęło powiek Tashiego, przymykając je nieznacznie. Wilk spojrzał tęsknie na swoje posłanie, w tej chwili okupowane przez brązowego wilka, i po chwili wahania niechętnie dając za wygraną położył się niedaleko wejścia do jaskini, przy wielkim głazie zatrzymującym mroźny wiatr na swojej drugiej stronie, na zewnątrz groty.
Na chwilę, nim Tashi zasnął, poczuł ukojenie; sen odpędził od niego uczucie zimna, niepokoju i przygnębienia, które czuł już od dłuższego czasu.
***
— H... Hej! — zawołał cicho Tashi, starając się zwrócić na siebie czyjąś, czyjąkolwiek uwagę. Gubił się w tym całym porannym szaleństwie, jakie ogarnęło każdego podczas przyszykowań do podróży – tam ktoś próbował zarządzać wszystkimi, tam z kolei inny ktoś zbierał swoje właśności i wymykał się w podróż na własną łapę... Wszędzie panował chaos.Co się dzieje?
— Dzięki bogom, tu jesteś! — Usłyszał za sobą głośne westchnienie ulgi. Heroica...? Ale nie było czasu na rozmyślanie nad panującym chaosem – młode wilki wraz z opiekunami już wyruszali w drogę. Stara, kulejąca wilczyca złapała niezdarnie Tashiego, po chwili poprawiając chwyt, już pewniej trzymając młodego wilka w zębach. I wyruszyli.
***
Sam nie wiedział, w której chwili to się stało.Dopiero co razem z innymi szczenięciami leżał w tymczasowym obozie, odpoczywał od męczącej podróży... a już w drugiej chwili znalazł się w środku tego lasu. Zupełnie sam. Jakiż był głupi, kiedy dał się uwieźć temu ponętnemu zapachowi z lasu! Teraz przyszło mu żałować za swoją bezmyślność.
Tashi położył uszy po sobie i obrócił się dwa razy wokół własnej osi, nadal mając nadzieję, że kogoś zobaczy, usłyszy, wywącha – cokolwiek!
Ale on nikogo nie zobaczył... Nie usłyszał... Ani nie wywąchał.
Młody wilk poczuł falę strachu, gdy zdał sobie z tego sprawę.
Zrozumiał...
— Ja... — Tashi jeszcze raz ogarnął otoczenie rozpaczliwym spojrzeniem, szukając pomocy, która nie nadejdzie.
...że się zgubił.
<Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz