Od Altair CD. Aidena

Wpadając przez właśnie otwierane drzwi do zimowego mieszkania Uzdrowicielki, Altair doszła do wniosku, że zamontowanie ich nie było takim złym pomysłem. Grube drewno skutecznie chroniło od przeciągu i chłodu, a w grocie ochłodziło się dopiero, gdy wraz z wampirzycą wleciał do środka silny podmuch jednego z kochanych północnych wichrów. Kilka sekund później czarna wadera runęła z hukiem do przodu, zapomniawszy o stopniu. I ona, i niesiony przez nią na wpół zamarznięty basior przeturlali się parę metrów. Gdy w następnej chwili Alt spojrzała w górę, zobaczyła pochyloną nad nią Elan.
– Co tym razem? – mruknęła zielona wilczyca, wskazując na leżącego nieopodal Aidena. Wampirzyca otworzyła pyszczek, aby odpowiedzieć, ale dostała nagłego ataku kaszlu.
– Miał halucynacje po twoich ziółkach – wydyszała, gdy w końcu była w stanie mówić. – Znalazłam go przymarzniętego na środku naszej... – Kolejny atak kaszlu. – ... części tundry.
– Nie podoba mi się twój kaszel – wymruczała Uzdrowicielka, krzątając się po grocie. – Połóż go na posłaniu. Musi się rozgrzać.
Altair kiwnęła tylko głową i chwyciła bardzo, bardzo, bardzo ostrożnie Aidena za kark. Uważnie przeciągnęła go na jedną z reniferowych skór. Chwilę później Elan przykryła basiora kolejnymi trzema i postawiła obok niego słoik z magicznym płomieniem. Wampirzyca pochyliła głowę i przyjrzała się z bliska magicznemu ogniowi.
– Nie widziałam tego u ciebie wcześniej – zwróciła się do Elan, po czym odskoczyła od szklanego pojemnika. Dostała kolejnego napadu kaszlu. Uzdrowicielka pokręciła głową z dezaprobatą, a potem zawołała do korytarza prowadzącego między innymi do magazynów:
– Shairen, przynieś coś na kaszel!
Minutę później medyczka wbiegła truchtem do groty, niosąc w pyszczku buteleczkę z jakimś wywarem czy inną miksturą. Część zawartości naczynia przelała do kubka i kazała wypić Alt. Podczas gdy wampirzyca zlizywała resztki lekarstwa, Shai sprawnie przygotowała wywar z ziół. Przez następne kilka minut siostra Yesterday'a zmuszona była do wdychania oparów z kociołka, cały czas mając przykryją głowę sporym kawałkiem skóry.
– Kto to w ogóle wymyślił? – jęknęła Alt, gdy zakończyła inhalację.
– Pewnie ktoś bardzo mądry – odparła Elan. – Zakładam, że już ci lepiej?
– Na to by wyglądało – wymruczała wampirzyca, niezbyt zadowolona, że nie może się poskarżyć na przeprowadzony wcześniej zabieg. – Jak zgaduję, powinnam zostać na noc na obserwację?
– Dobrze mnie znasz. – Uzdrowicielka uśmiechnęła się krótko, a potem zniknęła w ciemnym korytarzu. Czarna wadera westchnęła cicho i położyła się na jednym z posłań. Ułożyła głowę na przednich łapach i obserwowała na przemian unoszący się miarowo bok Aidena i krzątającą się Shairen. Widok był dość monotonny, toteż nie potrafi sobie nawet przypomnieć, kiedy dokładnie zasnęła...
>>> <<<
Stoi w środku zamieci śnieżnej, wkoło jedynie biel śniegu i wycie wichru. Zupełnie nagle śnieżyca ustępuje, po kolei ukazując lodowe rzeźby. Wszystkie przedstawiają wilki – zwykle zaskoczone lub przerażone, żadnego uśmiechniętego. Podchodzi do jednej nich powoli i niemal od razu cofa się kilka kroków, niedowierzając własnym oczom. To jej brat, Yesterday, jakby usiłujący kogoś osłonić swoim własnym ciałem. Dlaczego... dlaczego musiał się poświęcić?
Idąc dalej, dostrzega kolejnych członków watahy. Niektórzy zostają zaskoczeni podczas wykonywania swoich zwyczajnych zajęć, jak Shairen; inni patrzą przed siebie przerażonym wzrokiem, jak Raptor. Nie może zrozumieć, co tutaj mogło się stać. Dlaczego całe stado...
I wtedy właśnie przypomina sobie o kimś, prawdopodobnie jedynej osobie w okolicy zdolnej do podobnego czynu. Kiba. Ciotka Yesterday'a.
– Dlaczego to zrobiłaś? – szepcze cicho, nie spodziewając się odpowiedzi. Z jej pyska wydobywają się kłęby pary. Wpierw nie zwraca na nie zupełnej uwagi, jednak spogląda na mgiełkę, gdy ta zaczyna przybierać różne kształty. Mruży oczy w skupieniu.
Widzi dwa wilki – siebie i Aidena. Potem kogoś, kogo uznałaby za Kibę. Następnie jaskinię, a na końcu miecz. Para formuje się właśnie w ostatni kształt, gdy rozlega się dziwny dźwięk...
>>> <<<
Obudził ją jej własny kaszel. Gdy ten nagły napad się skończył, zauważyła pochyloną nad nią Elan.
– To brzmi jak twoja alergia ze szczenięcych lat – stwierdziła Uzdrowicielka.
– Ale... jak to? Przecież... ona minęła – zdziwiła się Alt.
– Podejrzewam, że twoja przemiana w wampira spowodowała jej nawrót – odparła zielona wadera. – Przyniosę ci kolejną dawkę lekarstwa – oznajmiła i się ulotniła. Tymczasem wampirzyca poczuła na sobie czyiś wzrok. Spojrzała w tamtą stronę, prosto na gapiącego się na nią Aidena. Ciężko było wymyślić, co działo się teraz w jego głowie, ale tym razem wadera miała już pewność, że wie, kim ona jest. I wcale nie była z tego zadowolona.

<Aiden?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz