Siedziałam wpatrzona w ziemie i uszy muałam do spuszczone, smute, strach i niepenoś to w sumie były uczucia które mi towarzyszyły. Zastanawiałam się co mam robić i czy żałiwać tego , że Luna mnie uratowała i zaraz po tym opuściła watahę. Lemi krążył w okół mnie i mnie strzegł a ja zastanawiałam się co mam robić, basior siedział za mną i czekał na moją reakcję, byłam ciekawa co chce mi powiedzieć ale kórtyna strachu była zbyt silna aby przez nią przejść. Chciałam czytać muw myślach ale pewnie ta próba była by daremna gdyż umiał się bronić przed takimi atakami.
W końcu zdecydowałam się przekroczyć barierę strachu która cały czas mnie otaczała i niszczyła mnie od środka .
-Lemi. Proszę idź na polowanie i zostaw nas na chwilę samych- oznajmiłam i mój towarzysz po chwili odszedł a gdy był daleko zaczełam mówić.
-Wiem, że teraz nie będziesz pewnie chciał być moim przyjacielem i zerwiesz naszą przyjaźń albo wygnasz mnie z watahy lub ograniczysz nasz kontakt do czysto zawodowego. Przepraszam ale...musiałam ci to wyznć to mnie nuszczyło od środka i nie wiem czy zrobiłam dobrze czy może źle. ... Nie wiem czy moja próba samobójcza była czegoś warta i czy powinnam ją powtórzyć bo bez ciebie moje życie nie ma sensu... Przepraszam... - powiedziałam ze łzami w oczach patrząc na wilka który stał przede mną i patrzył na mnie,mój wzrok był wbity w ziemię ale gdyż skończyłam mówić spojżałam mu proso w oczy i czekałam na odpowiedź .
<Yesterday?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz