Yesterday wyszedł to co mi powiedział zabolało i to bardzo, mógł zostwawić na tamtym śniegu to nie maiał by tego "zmartwiena na głowie" czyli mnie, po co mnie ratował nie prosiłam chciałam umrzeć! Myślałam i z mojego futra wypadła broszka o której całkiem zapomniałam wziałam ją w zęby i ile sił wybiegł am na dwór gdzie straszne spał śnieg. Usiadłam. Byłam wściekła i zarazem smutna ale wściekłość brała górę wzięłam broszkę w łapę i mocno ją ścisnełam.
-Koniec tych łez, koniec tych trosk, koniec z uczuciami, koniec z ogniem teraz tylko lód! Czy serce czyste czy też czarne lód je pochłonie i zamrozi na zawsze! - wypowiedziałam te słowa i moje oczy zaświeciły się całe niebieskim kolorem i lód zaczął skuwać moje ciało od łap po głowę. Po kilku minutach stałam się lodowy potworem który serce ma z lodu.
Broszka zamieniła się w naszyjnik który wisiał na mojej szyi. Niewinna i słaba wilczyca zamieniła się w potężnego lodowe go potwora. Poszłam śladami basiora, gdzie kolwiek przeszłam wszystko skuwał twardy jak głaz lód. Połowa terenów watahy była skuta lodem i nikt nie był w stanie temu zapobiec. Byłam co raz bliżej wilka w oddali widziałam go łapy miał skute lodem, nie mógł się ruszyć. Wolnym krokiem zamierzała w jego stronę stanełam przed nim. Dumny, wielki, groźny i bez względny lodowy potwór stanoł przed wilkiem. Patrzył ma mnie z przerażeniem.
-K... K...k... Kim ty jesteś? - zapytał przerażony nie poznając mnie swojej dawnej przyjaciółki.
-Day... Czyżbyś mnie nie poznawał? - zapytałam śmiejąc mu się w twarz.
-Nie poznaje cię! - krzykną próbując zasmakować swój strach
-Do prawdy? Nie poznajesz mnie? - zapytałam krążące w okół niego
-Nie, nie poznaje cię - odparł patrząc na mnie przerażonym wzrokiem
-To przecież ja Prascanna tylko w lepszej wersji - stwierdziłam że złowieszczym uśmiechem - Teraz jestem silna, teraz jestem mądra, teraz nie mam uczuć, teraz ty już nie masz że mną problemów, czyż nie tego chciałeś? - zapytałam patrząc prosto w jego ślepia
-Nie chciałem tego! - warknoł na mnie
-Racja racja racja ty chciałeś mojej śmierci! - warknełam groźnie
-Nawet się nie wypieraj, bo w prost to powiedziałeś- dodałam groźnym tonem po chwili.
Wilki nic nie odpowiedział tylko spojrzał na mój naszyjnik i chyba sobie przypomniał o nim.
- Tego chciałeś... Teraz na musisz się nikim przejmować bo wszyscy zostaną skuci lodem - powiedziałam krążące w okół niego
-Nie chcę tego! - wykrzyknął szczerząc zeby.
-A mi wydaje się, że chcesz- odparłam
-Nie!
-Gdzie jest ta Prascanna? Ta którą znałem? - zapytał patrząc w moje oczy jakby chciał odnaleźć dawna mnie
-Już jej nie ma! - krzyknęłam rozwścieczona - W moich żył ach nie ma krwi a serce me skute lodem jest- powiedziałam
-Jest, a twoje serce takie nie jest, ty nie jesteś demonem- odparł e jakoś bez przekonania
Nic nie powiedziałam tylko wziałam jeden z lodowych sopli i przecie łam łapę, nie wpłynęła z niej krew. To był dowód, że w moich żyłach nie płynie krew.
-Chcesz jeszcze jakiś dowodów? - zapytałam złośliwie
-Nie- wymruczał cicho i zerwał z szyji mój naszyjnik.
Nagle lód zniknął i został tylko puchowy śnieg, a ja znowu zaczęłam zmieniać się w tą słabą, nie udolną, głupią i brzydką Prascanną którą byłam wcześniej, straciłam tą siłę którą miałam a brożka była gdzieś w śniegu. Ja upadłam i widziałam tylko ciemność. Za nim "odleciał" zdołała powiedziećg
-Jaka kara mnie za to czeka?
<Yesterday? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz