Ta skrzynia wydawała się podejżana ale ciekawość brała górę, chciałam rozwalić tą kłudkę i zobaczyć co tam jest.
-To otwieramy? - zapytałam patrząc na basiora po którym było widać, że nie za bardzo chce ją otworzyć.
-Nie jestem pewien czy to dobry pomysł - stwierdził spoglądając na skrzynie
-E tam, nic się nie stanie - powiedziałam i podeszłam do skrzyni
-Nie otwieraj jej! - rozkazał mi
Ale ja jak zawsze nie posłuchałam i otrzymałam tą skrzynię.
-Czy ty kiedykolwiek się mnie posłuchasz? - zapytał lekko zdenerwowany
-No nie wiem- stwierdziłam ironicznym głosem
Lily tylko westchnął i podszedł do skrzyni, spojrzał na jej zawartość. Nie było tam nic ciekawa go ani groźnego, tylko jakiś naszyjnik z pereł na końcu którego wisiał czarny diament.
-Nic wartościowego, nawet ładny ale po co to komu? - powiedziałam patrząc na naszyjnik a potem na mojego towarzysza.
-Dobrze, że to nic groźnego- stwierdził basior
Ja odeszłam od skrzyni a Lily jeszcze chwilę patrzył na ten naszyjnik, po chwili podszedł do mnie i ruszyliśmy w poszukiwania wyjścia z tej jaskini chociaż czy można nazwać to jaskinią? Przypominało to trochę opuszczoną kopalnie. W oddali dostrzegłam coś jakby wagon w których przewożono węgiel lub kamienie szlachetne, takie jakie zazwyczaj są w kopalniach. Pidbiegłam tam i zawołałam betę aby tutaj podszedł, on po chwili stał już obok mnie.
- To co jedziemy? - zapytałam trzymając jedną łapę na wagonie
-Stanowczo nie! - stwierdził groźnym głosem
-Nie ma innej drogi - odparłam i rozejrzał się
-Na pewno jest- odrzekł niepewnym głosem
-Nie ma, nie ma- powiedziałam z lekką ironią - wsiadaj i nie gadaj - dodałam po chwili
-To nie jest dobry pomysł- skomentował stanowczo
-Wolisz tu zginąć? Czy zaryzykować i przeżyć? - zdałam pytanie
Basior zaczął się zastanawiać i rozglądać, nagle zabrzmiał cichy dziwny śmiech. Rozejrzeliśmy się i nagle wyskoczył goglin który chciał nas zaatakować, szybko wskoczyliśmy do wagonu i roszyliśmy. Goglin rzucał w nas kamieniami i biegł po torze za nami, nabieraluśmy prędkości a zakręty były coraz ostrzejsze a spady coraz bardziej strome. Stwur narazie zniknął z naszych oczu, jechaliśmy bardzo szybko, było nie bezpiecznie, ten tor który był niczym kolejka górska był bardzo stary i w każdej chwili mógłbym się za walić ale jechaliśmy dalej. Po kilku minutach potężnej dawki adrenaliny dojechaliśmy do jakiejś komory gdzie były stare kilofy, pochodnie i łopaty.
-Co to za miejsce? - zapytałam patrząc na pomieszczenie
<Lily? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz