Trzy dorosłe niedźwiedzie kontra cztery wilki.
Nie, pięć – poprawiła się w duchu Altair. Prascanna wybiegła właśnie z cienia groty i ustawiła się blisko nich. Na przemyślenie planu obrony pozostało nie więcej niż kilkanaście sekund.
– Chyba poradzę sobie z jednym – odezwała się Shairen.
– Ja mogę któregoś na chwilę unieruchomić – stwierdziła Prascanna.
– Dam sobie z jednym radę... a przynajmniej tak myślę – oznajmiła Altair. Przed parunastoma minutami upolowała w końcu koleżkę tych białych miśków. Była niemal pewna, że kolejny nie sprawi jej większego kłopotu.
– No dobrze – mruknęła chrapliwie po chwili namysłu Elan. – Aiden, tak? Jeśli masz na tyle siły, spróbuj nam jakoś pomagać.
Basior zdążył tylko kiwnąć głową. Widząc, że od szarżujących niedźwiedzi dzieli ich zaledwie ostatnie kilka metrów, wyskoczyła na spotkanie jednemu z nich. Choć wilczyca nie była specjalnie ciężka, dzięki samej sile skoku udało jej się powalić zaskoczonego misia. Gdzieś wokół słyszała odgłosy walki, jednak skupiła się tylko na przeciwniku. Ledwie zeskoczyła z pokrytego gęstym futrem ciała, niedźwiedź podniósł się z rykiem. Zanim zaczęła umykać przed łapami uzbrojonymi w śmiercionośne pazury, dostrzegła furię w oczach przeciwnika. W jej umyśle zaczęły rodzić się wątpliwości... Odegnała jednak złe myśli i miała tylko nadzieję, że pozostali jakoś sobie radzą.
Nagle rozległ się ogłuszający wrzask zranionego niedźwiedzia. Niebo zdezorientowana Alt rozejrzała się wokół. Zobaczyła, jak jeden z miśków pada martwy na ziemię. Ale tracąc uwagę, popełniła błąd. W następnej chwili poczuła jedynie ból i chłód powietrza, kiedy po uderzeniu przez niedźwiedzia pomknęła ku gwiazdom.
Albo chmurom. Czy czemukolwiek innemu, co znajdowało się w górze.
W trakcie lotu straciła orientację - nie była już pewna, gdzie jest ziemia, a gdzie niebo. Nawet gdy już spadła na grubą warstwę zimnego puchu, wciąż kręciło jej się w głowie. Widziała pochylającego się nad nią niedźwiedzia, jednak nie dochodziło do niej, że znalazła się w olbrzymim niebezpieczeństwie. Leżała po prostu, mrużąc oczy i zastanawiając się, co się dzieje.
Od prawdopodobnej śmierci uratował ją Aiden. Gdy niedźwiedź był bliski unicestwienia jej, nowopoznany basior pojawił się znikąd. Altair dostrzegła jedynie krótki błysk ognia w okolicach pyska polarnego drapieżcy. W następnej chwili zwierzę odskoczyło od niej z wrzaskiem, wkładając następnie poparzony nos do śniegu. Jej wybawiciel odwrócił się w jej stronę.
– Altair? Żyjesz? – zapytał.
Dopiero w tamtej chwili wadera uświadomiła sobie, że mogła skończyć jako albo w żołądku niedźwiedzia, albo w jakiejś norze, przysypana ziemią. Podniosła się i wlepiła spojrzenie szeroko otwartych oczu najpierw w Aidena, a potem w stojącego nieopodal miśka. Właśnie wyciągnął pysk z zaspy.
– Dzięki – powiedziała szybko, a w następnej chwili znów zaatakowała białofutrego drapieżnika. Zwierzę straciło równowagę i przewróciło się na śnieg. Alt szybko zatopiła wampirze kły w jego szyi. Czując metaliczny smak krwi, nie była w stanie powstrzymać pragnienia, które pojawiło się równie nagle, jak ratujący ją Aiden. Zanim powróciła jej jasność zmysłów, zdążyła wypić blisko dwa litry życiodajnego płynu. Nie chcąc jeszcze bardziej zwracać na siebie uwagi, powoli oderwała się od nieruchomego ciała i oblizała pysk. Następnie odwróciła się, chcąc zobaczyć, co z resztą.
Kolejny martwy niedźwiedź leżał kilkanaście metrów dalej. Trzeci w drapieżników uciekał, goniony przez Prascannę. Elan opatrywała ranę Shairen, a Aiden gapił się na wampirzycę. Czyżby zauważył, jak pożywia się krwią?
– Jak ci się udało go przewrócić? – zapytał po chwili. W duchu wilczyca odetchnęła z ulgą.
– Em... jestem... nadzwyczajnie silna – odpowiedziała w nieco dziwny sposób.
– Altair, zajdziesz po Prascannę? Potrzebuję jej, a chyba nieco ją poniosło – odezwała się Elan, podchodząc bliżej. Gdy wampirzyca spojrzała w lewo, rzeczywiści dostrzegła medyczkę, znajdującą się już w sporej odległości od nich.
– Się robi – mruknęła i w następnej chwili pędziła już przez śnieg za różową wilczycę. Dogonienie jej i przekonanie do powrotu zajęło jej niewiele czasu. Odprowadziła ją do jaskini Uzdrowicielki, a potem przeciągnęła ciała obu niedźwiedzi do groty. Przez cały czas czuła na sobie czyiś wzrok...
<Aiden?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz